Dzień zaczął się leniwie, jak zwykle. Przydział pączków skromniutki - jedna sztuka na paszczę. To nie wnosi ożywczego ducha w wątłe ciała programistów, jak i personelu pomocniczego.
Do pozytywów zaliczyć można wczorajszą opinię prezesa, iż nasz pokój jest najbardziej oryginalny. Tłumaczę to sobie tak:
W waszym pokoju pracują najbardziej kreatywni ludzie w całej firmie! Gratuluję i życzę kolejnych zawodowych i pozazawodowych sukcesów! Gdyby więcej było takich skurwysynów jak wy, ta firma dawno by już zbankrutowała!
Na opinię prezesa wpłynął sporządzony przeze mnie brelok do klucza od szafki ze zbiornikiem wody do ekspresu do kawy. Brelok składa się z półmetrowej długości pudełka od listwy zasilającej, które jest lekkie, łatwo rzuca się w oczy, trudno schować je w kieszeni oraz, co stanowi bardzo przyjemny dodatek, w chwilach spoczynku służy jako półeczka pod kluczyk.
Ale wróćmy do głównego punktu programu dzisiejszego dnia - pączków. Otóż okazały się bardzo smaczne i co najważniejsze, dzięki wykorzystaniu pewnej dozy przebiegłości udało mi się wyłudzić jeszcze kilka, od osób które z różnych względów pączków nie jedzą. Ja je jem. Bo ja je lubię!
czwartek, 15 lutego 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
A to pewnie Ty mały socjopato zeżarłeś mojego pączka.
to byl przydzial jednego paczka? ja zjadlem dwa .. cholera jestem aspoleczny.
Mój p±czek też został pożarty przez osobnika Guszkowa. Na szczę¶cie ja za nimi nie szaleję.
Pocieszam się tym, że p±czek taki wpłyn±ł by na poziom cholesterolu i odłożył się w żyłach powoduj±c miażdzycę.
Prześlij komentarz