Wczoraj poszedłem na pierwsze zajęcia z Tai Chi. Wybierałem się dość długo, ot kilka lat, ważne że w końcu dotarłem. Na pozór sprawa wygląda dość banalnie - ruchy wydają się proste. Problem pojawia się gdy próbuję je powtórzyć - koordynacja ruchu stóp i rąk oraz obrotów tułowia pozostawia u mnie wiele do życzenia. Ale nie zrażam się w końcu od czegoś trzeba zacząć, nie od razu jest się mistrzem.
Najważniejszy jest efekt końcowy - 2 godziny minęły błyskawicznie, aż szkoda było, że nie poćwiczę jeszcze, a po wyjściu odczuwałem stan lekkiej euforii. Już się nie dziwiłem dlaczego, ci którzy ćwiczą od dawna są zawsze jakoś tak lekko uśmiechnięci.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz